Próby samobójcze dzieci i młodzieży to krzyk rozpaczy
"Często zastanawiam się: co jeszcze mają zrobić dzieci, aby pokazać nam, dorosłym, że nie ma w nich zgody na taki świat, który my tworzymy i że radzą sobie w nim coraz gorzej? Porównując dane z roku 2020 i 2021, widzimy, że o 77 proc. wzrosła liczba dzieci i nastolatków podejmujących próby samobójcze. To naprawdę krzyk rozpaczy i wyraźny apel do nas, dorosłych, abyśmy zmienili świat, jaki fundujemy naszym dzieciom" - powiedziała PAP konsultantka krajowa ds. psychiatrii dzieci i młodzieży dr Aleksandra Lewandowska, która jest też ordynatorem oddziału dziecięcego w szpitalu im. Babińskiego w Łodzi.
Zdaniem ekspertki, skala problemów psychicznych, z jakimi borykają się najmłodsi Polacy, jest alarmująca. W grupie wiekowej do 6. roku życia blisko pół miliona dzieci przejawia różnego rodzaju zaburzenia rozwojowe. Jeśli chodzi o dzieci starsze i nastolatki to tyle samo (ok. 500 tys.) ma zaburzenia internalizacyjne, a ponad 350 tys. - eksternalizacyjne.
Jak zaznaczyła psychiatra, są to tylko dane uzyskane na podstawie analizy świadczeń udzielanych w ramach publicznej ochrony zdrowia - nie uwzględniono w nich informacji z komercyjnych ośrodków. Dodatkowo, są to dane sprzed pandemii, natomiast już teraz wiadomo, że po niej w placówkach psychiatrycznych liczba małoletnich pacjentów zwiększyła się dwukrotnie.
W opinii dr Lewandowskiej, pewne pozytywne zmiany można zaobserwować odkąd wdrażana jest reforma i psychiatryczna opieka środowiskowa. Tylko 20 proc. ze wszystkich dzieci trafiających do centrów środowiskowych, gdzie wstępna diagnostyka i pomoc świadczona jest przez psychologów, terapeutów środowiskowych czy psychoterapeutów, wymaga opieki lekarza psychiatry.
"Zmieniamy mentalność w społeczeństwie i zwracamy uwagę, że nie każde dziecko, które ma problemy, od razu wymaga konsultacji u psychiatry i jego opieki. Często rodzice się gubią - mylą psychologa, psychoterapeutę z lekarzem psychiatrą. Jeśli na początku nie ma tego rozróżnienia, to potem w efekcie mamy bardzo długie terminy oczekiwania do lekarza psychiatry; tymczasem okazuje się, że tylko 20 proc. pacjentów takiej właśnie opieki wymaga" - wyjaśniła.
Po pandemii gwałtownie wzrosło zapotrzebowanie na pomoc psychiatryczną i psychologiczną, co dotyczy nie tylko nastolatków i dzieci - także osoby dorosłe są w gorszej kondycji psychofizycznej.
"Wszyscy mierzymy się ze stratami różnego rodzaju - związanymi z utratą bliskich, w przypadku dorosłych z utratą pracy, zmianami w zakresie bezpieczeństwa finansowego. To wpływa na funkcjonowanie całych środowisk. Dziecko nie jest bowiem samotną wyspą - reaguje na to, co dzieje się w jego otoczeniu" - zaznaczyła psychiatra.
Ekspertka zauważyła, że obwiniane często o szkodliwe działanie na najmłodszych media elektroniczne mogą mieć wpływ na zdrowie psychiczne dzieci, jednak przede wszystkim dlatego, że to dorośli dają im taki, a nie inny przykład.
"Szkodliwe używanie elektroniki to temat, który mocno wybrzmiewa zwłaszcza po okresie lockdownu. Dlatego uruchomiono pilotaż dotyczący uzależnień behawioralnych, bo po pandemii przybyło nam takich pacjentów - głównie nastoletnich. Jeżeli jednak byłyby wdrożone systematyczne i systemowe działania profilaktyczne, ukierunkowujące dziecko i nastolatka na uważność na siebie i na drugiego człowieka, uczące również, jak konstruktywnie spędzać czas, jak sobie radzić z trudnościami, to skala problemu byłaby mniejsza" - uważa lekarka.
Według dr Lewandowskiej, za wiele problemów młodego pokolenia odpowiada szybkie tempo współczesnego życia i zagubienie niektórych rodziców.
"Rodzice mają niekiedy absolutnie dobre intencje. Pamiętam jedną z mam, która zwierzyła mi się, że jeden poradnik sugerował jej to, drugi - coś zupełnie innego, w rezultacie doprowadzając do całkowitego zagubienia w kontaktach z dzieckiem. Dlatego mówiąc o profilaktyce, nie mam na myśli jedynie dzieci, ale także rodziców. Ważne jest, aby być z dzieckiem. A ile razy słyszymy od naszych pacjentów - +no tak, mam kosz, ale od 1,5 roku, kiedy tata go postawił, to zagraliśmy może raz+. Chodzi więc o to, by rodzic zaczął od siebie, od dawania dobrego przykładu" - podkreśliła.
"Brakuje rzetelnego przekazywania wiedzy, jak być dobrym rodzicem, ale także - o czym mówią nauczyciele - jak pracować z dziećmi i młodzieżą. Pedagodzy uważają, że profil ucznia się zmienia - sposób zarówno uczenia, jak i podejścia do młodego człowieka powinien być inny, niż kilka czy kilkanaście lat temu" - dodała.
Pracujący z młodymi pacjentami psychiatrzy obserwują kryzys w relacjach międzyludzkich; szczególnie wstrząsające w XXI wieku wydaje się, że dzieci i młodzież narażone są na przemoc - i domową, i rówieśniczą.
"Jeżeli dziecko od przedszkola uczone byłoby, w jaki sposób zadbać o siebie, to wtedy łatwiej mu będzie być w uważności z drugim człowiekiem, budować bezpieczną dla siebie relację partnerską i być uważnym rodzicem. Tego nam bardzo brakuje. Niekiedy rodzice ze strachu wolą pewnych rzeczy nie widzieć. A to nie sprawi, że problem zniknie, on będzie narastał" - zaznaczyła dr Lewandowska.
Środowisko psychiatrów i psychologów dziecięcych apeluje od dawna do Ministerstwa Edukacji, aby do podstawy programowej włączone zostały zajęcia poświęcone zdrowiu, na których uczniowie dowiadywaliby się, jak rozpoznawać swoje emocje, radzić sobie z trudnościami, w bezpieczny sposób komunikować się z drugim człowiekiem i funkcjonować w społeczeństwie.
"Oczywiście, nie mam na myśli, aby do już przeciążonego systemu dołączyć kolejny przedmiot. Wprost przeciwnie, musimy odchudzić podstawę programową, wprowadzić równowagę, wypośrodkować. Stawiane często za wzór skandynawskie systemy edukacyjne funkcjonują w oparciu o ucznia; podążają za jego indywidualnymi predyspozycjami i kompetencjami dziecka. Jest w nich dużo zajęć rozwijających obszary dotyczące zdrowia psychicznego. To przynosi efekty, bo uczniowie z tych krajów bardzo dobrze zdają testy podsumowujące zdobytą wiedzę. U nas system edukacji opiera się o odtwarzanie wiedzy, a dla współczesnych dzieci i młodzieży to nie jest atrakcyjne" - podkreśliła ekspertka.(PAP)
Autorka: Agnieszka Grzelak-Michałowska